sobota, 11 lipca 2009

Magazyn(owanie) porad

          Substytutem życia kolorowe pisma, w których znajdzie wszystko, co tworzy kobietę. Kolorowa okładka, początkowo budząca nieufność idealnym zestawieniem, grą kolorów, niezmąconym uśmiechem, z czasem budzi ufność. Może będzie rzeczywiście lepiej. Na początek kilka próbek w plastykowych eleganckich kubraczkach. Kosmetyków, na które jej nie stać, ale które kupi, odmawiając sobie kilku kolacji. Twarze patrzą na nią przekonywująco. Potakują, szepczą, kuszą. Bądź jak my… mówią. Kłamią.
          Ona, prawie we łzach, ktoś chce dla niej dobra. Kilka jeszcze stron, na których nic nie ma aż… jest wreszcie. List od Redakcji, która… tak, na całe szczęście doskonale rozumie jej sytuację, jej potrzeby. Jest przy niej w trudnych chwilach, zawsze doradzi, zawsze wyciśnie kilka słów pociechy żeby zwabić ją, zwabić, zwabić. Schwytać na jej życie nie poukładane… Jest! Kolejna czytelniczka. Przybywają, rosną w liczbę. Przełożyć można ich problemy na podwyżki, na prestiż pisma.
          Okrutne?
          Kilka historii, jak jej przecież. Zwykłych kobiet, które pragną być szczęśliwe. Wie dzięki temu, że nie jest jedna na świecie. Wie, że ktoś też ma ten sam problem. Czy to jednak rzeczywiście jest pocieszające? Pragnie żyć. Przekonują ją, że ma być silna lub powinna pozwolić sobie na słabość. Powinna odejść lub zostać. Powinna wziąć życie w swoje ręce, zmienić otoczenia, zacząć od nowa, wyjechać na wakacje, postawić na swoim, krzyczeć, kiedy ma ochotę, biegać jak jej się zachce. Budzić sąsiadów, spać do 14:00. Chodzić spać o świcie. "Niepokorne nikomu". Wolność.
          Oczy jej błyszczą, jest taka szczęśliwa, rozumiana. Wreszcie czuje, że wszystko może się zmienić.
          Modnie ubrane panie, przepraszam, jej przyjaciółki, puszczają oczka z nazbyt kolorowych stron śmierdzących farbą drukarską. Są dla niej. Po to, aby wiedziała jak się ubrać, kim być, co wypada. Tak jakby dały się sfotografować za darmo, tylko dla niej, bo wiedzą, że jest nieszczęśliwa. Dla niej to już zdecydowanie za dużo dobroci, zbyt dużo poświęcenia. Przecież jest zwykłą kobietą, miliony takich.
          Jak zdrowo żyć? Jak kochać swoje ciało? Trafiliśmy w sedno? Otóż to, mamy super rozwiązanie!
          Tak, kupię sobie nową sukienkę, warzywa, owoce. Ugotuję coś pysznego, a jednocześnie niskokalorycznego. Zrobię coś dla siebie… pójdę do kina. Już zupełnie inaczej się czuję. Od dzisiaj już zawsze tak będzie. Wiem, czuję to.  
          Kartkuje kolejne strony, które bawią ją lub wzruszają. Mówią do niej dokładnie to, co od tak dawna próbowała usłyszeć. Nieznośne jest tylko to brzęczenie, które pojawia się przy każdym ruchu rąk. Niechciany towarzysz samotnych wieczorów, bolesnych przebudzeniem poranków. Nieznośnie są te kajdanki myśli, które nie znikają, a tylko boleśnie oplatają zmęczone życiem dłonie. Wężem oplecione ręce.
          Nie mam na myśli wielkiej szkodliwości gazet, bo taka jest praca redaktorów, dziennikarzy, by odpowiedzieć na potrzeby ludzi dla samej, niestety, odpowiedzi, bez jej jakości. (Wybaczcie Ci, którzy kierujecie się dobrem Czytelnika) Mam na myśli te wszystkie kobiety, które uwierzyły, że nowe ubranie, dieta, kilka kilogramów mniej, wyjazd na wakacje lub twarde stąpanie po ziemi zmienią ich życie. Ja sama zaczynałam tak z kilkanaście razy. Aż przychodził dzień, w którym budziłam się i… pustka. Znowu pustka.
          Jest coś, co zachwyca mnie w Bogu szczególnie. Prawda o nas, którą mi pokazał. Jeżeli Bóg mnie stworzył, jeżeli On wymyślił każdą kobietę i zna ją znacznie lepiej niż ona sama, jeżeli ona jest stworzona na obraz i podobieństwo Boga… to czy nie jest prawdą, że gdy Jemu odda kontrolę nad swoim życiem, wypuści z rąk wszystkie pragnienia i tęsknoty, On wydobędzie z niej całe to piękno, które w niej umieścił? Spełni jej marzenia, zaspokoi potrzeby, zapewni bezpieczeństwo. Czy to nie Bóg najlepiej wie kim jesteśmy? Czy to nie Stwórca najlepiej rozumie stworzenie?
          I już taki dzień więcej nie przyszedł.
          Pokorna przed Bogiem. Wbrew.

2 komentarze:

  1. Aniu, słuszna refleksja... Coraz więcej kobiet szuka pomocy i rady w kolorowych pismach. Niestey, często jest to ślepa uliczka... W końcu okazuje się, że lepszy makijaż, nowa sukienka, wizyta u fryzjera, flakonik drogich perfum - tylko na chwilę poprawiają stan ducha, a potem dół jest jeszcze większy...
    Bóg działa odwrotnie: leczy i "naprawia" nasze serca, emocje, marzenia... Czyni piekno w nas, które wpływa pozytywnie na wszystkie inne dziedziny kobiecego życia...
    Dbanie o urodę i zdrowie nie jest niczym złym, dopóki nie przeradza się w chorobliwą obsesję, nie staje się warunkiem koniecznym do lepszegp samopoczucia, większego poczucia własnej wartości, dopóki nie spycha na plan dalszy tego co najważniejsze... Bóg daje radość i daje spełnienie, gdy pozwalamy Mu by nauczył nas patrzeć na siebie samych Jego oczami, kiedy pozwalamy by nas upiększał od wewnątrz. Zarówno kobiety i mężczyźni - schowani w Bogu, szukający tego co dobre w Jego oczach - stają się fascynującymi, pełnymi pokoju i radości osobami. To jest prawdziwe piękno, którego nie niszczą ani zmarszczki, ani siwe włosy :) Tego piękna zyczę sobie, Tobie i wszystkich Czytelnikom i Czytelniczkom bloga :)
    Serdeczności!
    Kate

    OdpowiedzUsuń
  2. Kate, dziękuję Ci bardzo za dopełnienie mojej myśli. Dokładnie o to mi chodziło lecz mam zwyczaj "wrzucania" obrazów i myśli. Na szczęście widzę, że ktoś je dobrze rozumie. Pozdrawiam Cię serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń