w brunatnej chmurze, zdaje się burzowej
ukryła się melancholia dzisiejszego poranka
twoja sukienka patrzy na kwiaty podekscytowana
swoimi wielkimi pięknymi oczami haftów
szelest liści w ogródku na dole gra utwór
razem z wiatrem wiejącym zuchwale
głosy przebudzonych sąsiadów nastrajają
pierwsze dni myśli jeszcze niepoukładanych
w powietrzu letnim brzmi nutka pożegnania
ze starą kamienicą i urodzonymi tam myślami
z dźwiękiem ulicy przyzwyczajonej do twojego głosu
z mruczeniem wieczornym przyjaciółki fontanny
a przecież chabry wcale nie przestały istnieć
pola układają się tak samo czule wokół dłoni
badających nowe miejsce wciąż niepewnie
tak jakby nie miało zdarzyć się zaplanowane
może to szaleństwo dopisane do twojego ciała
krzyczy ci do uszu, że się nagle zmienia czas
minuty wymieniają się z sekundami trwaniem
i niewidzialnych drzwi skrzypienie słyszysz
bywa taka pewność, która nie zawodzi sobą
pochodząca nie z ciebie, nie z ludzi, lecz z Boga
wdziera się do serca tylko z zaproszeniem
owocuje spokojem jak szczytów górskich cisza
może to jednak fatamorgana ułożona ze snów
może cykanie świerszczy przewróciło w głowie
nie, już niedługo ten dom będzie naszym domem
niech go tylko w ciszy o zapachu świtu oswoję
ukryła się melancholia dzisiejszego poranka
twoja sukienka patrzy na kwiaty podekscytowana
swoimi wielkimi pięknymi oczami haftów
szelest liści w ogródku na dole gra utwór
razem z wiatrem wiejącym zuchwale
głosy przebudzonych sąsiadów nastrajają
pierwsze dni myśli jeszcze niepoukładanych
w powietrzu letnim brzmi nutka pożegnania
ze starą kamienicą i urodzonymi tam myślami
z dźwiękiem ulicy przyzwyczajonej do twojego głosu
z mruczeniem wieczornym przyjaciółki fontanny
a przecież chabry wcale nie przestały istnieć
pola układają się tak samo czule wokół dłoni
badających nowe miejsce wciąż niepewnie
tak jakby nie miało zdarzyć się zaplanowane
może to szaleństwo dopisane do twojego ciała
krzyczy ci do uszu, że się nagle zmienia czas
minuty wymieniają się z sekundami trwaniem
i niewidzialnych drzwi skrzypienie słyszysz
bywa taka pewność, która nie zawodzi sobą
pochodząca nie z ciebie, nie z ludzi, lecz z Boga
wdziera się do serca tylko z zaproszeniem
owocuje spokojem jak szczytów górskich cisza
może to jednak fatamorgana ułożona ze snów
może cykanie świerszczy przewróciło w głowie
nie, już niedługo ten dom będzie naszym domem
niech go tylko w ciszy o zapachu świtu oswoję