czwartek, 25 czerwca 2009

Zmienić perspektywę

          Kiedy staniesz na skrzyżowaniu Alei Zwycięstwa i Alei Gen. J. Hallera, na samym środku rozlanego asfaltu przeciętego torami i spojrzysz w niebo, zobaczysz nad sobą pajęczynę czarnych kabli. Przestrzeń, która dotąd być może wydawała Ci się nieograniczona, nagle skurczy się do rozmiarów wysokiego pokoju. Nagle zaczniesz czuć się taki mały, wpychany w ziemię, osaczony. Nagle znikną z głowy marzenia i plany. Przytłoczy cię huk samochodów, zakrzyczą cię wrzaski klaksonów oburzone twoją obecnością. Nagle staniesz się zbędny, niepotrzebnie obecny, bo zacząłeś robić coś wbrew. Poszedłeś wbrew ustalonym zasadom. Wybrałeś miejsce nieswoje.
          Czy nie jest tak, że idąc sam jeden naprzeciwko rzeki tłumu mijasz niezadowolone twarze? Zniecierpliwione, obojętnie patrzące jakbyś nie był ważny? Poirytowane pomruki wyznaczają rytm kroków. Tylko dlatego, że nie myślisz jak oni, trącają cię ramionami od niechcenia.
          Cytuję Marcelę: "Droga w lesie rozdzieliła się [niespokojnie co zrobić, co zrobić?!], a ja... [i co teraz?] ja poszłam tą mniej uczęszczaną [radość na twarzy nieukrywana] i to odmieniło wszystko [hurrraaaa!]".
          A jednak nie bójmy się iść wbrew. Jeśli mogę stracić wieczność przed tronem Boga, jeśli mogę na zawsze stracić bliskość Jego obecności, to nie interesuje mnie boląca opinia, krzywe spojrzenie, niezrozumienie. Bo czy jest coś bardziej cennego od Niego? Czy mogłabym sprzedać przyjaźń z Ojcem za kilka miłych słów i spokój? Nie umiałabym, nie mogłabym. Nie chcę.
 
          Czasami wracam do miejsc mojego dzieciństwa. Tam spędzona tylko jedna chwila podnosi do życia. Tam drzewa wciąż szumią tylko dla mnie, a drogi polne rysowane wspomnieniami wyznaczają nowe, dobre cele. Tam zawsze mogę wrócić, by odetchnąć od tego hałasu życia, z którego tak trudno wyłonić siebie i drugiego człowieka. Zmęczona zmaganiem z rzeczywistością zatrzymuję się, by moczyć stopy w chłodnym jeziorze i obserwować kaczki lądujące na wodzie. By wieczorem usiąść na pomoście i zaśpiewać piosenkę, której nikt z ludzi nie usłyszy. By zasnąć pogodzona ze sobą w chłodnej pościeli, tak jak dawniej.

          Kiedy staniesz na skrzyżowaniu Alei Zwycięstwa i Alei Gen. J. Hallera, na samym środku rozlanego asfaltu przeciętego torami i spojrzysz w niebo, zobaczysz nad sobą pajęczynę czarnych kabli. Ale nie wydadzą Ci się one tak przytłaczające jak wcześniej.

3 komentarze:

  1. bardzo mi się podoba - każdy młody człowiek, ma taki punkt widzenia, za wszelką cenę walczyć o swoje. pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  2. więc oby tylko był młody aż do starości. :) podobno o młodości nie decyduje wiek, ale nasze myślenie, że więcej jeszcze jest przed nami niż się wydarzyło. pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze i lekko. Super.

    "Gubię parasolki... znajduję latawce! Do szaleństwa zakochana w Bogu"

    Czadowe motto!:)

    OdpowiedzUsuń